niedziela, 24 września 2017

Basket Liga Kobiet, sezon 2017/2018 - subiektywna prognoza

W czwartek ruszyła Basket Liga Kobiet. O ile poprzedni sezon był dość ciekawy, to ten powinien zagwarantować emocje na jeszcze wyższym poziomie. Stawka w pierwszej "ósemce" będzie co najmniej tak samo wyrównana. Sporo działo się na rynku transferowym - polskie kluby zasiliły zawodniczki znane na arenie międzynarodowej, a także dwóch trenerów z bogatym CV. Pora więc - z lekkim falstartem, bo już po pierwszej kolejce - streścić, jak wygląda stan posiadania poszczególnych zespołów i trochę zabawić się we wróżbitę.

fot. Marcin Pirga / wislacanpack.pl


Najpierw o bardzo ważnych zmianach w przepisach. Teraz wystarczy, że na boisku przebywa jedna Polka, a nie dwie, jak to miało miejsce dotychczas. Co równie istotne - ograniczono do dwóch liczbę koszykarek nie będących obywatelkami kraju zrzeszonego w FIBA Europe, które mogą figurować w meczowym protokole. Poza tym - w odróżnieniu od kilku wcześniejszych sezonów - nie ma limitów określających maksymalną liczbę w składzie zagranicznych, czy minimalną polskich. Zgodnie z przewidywaniami, ta regulacja spowodowała, że większość klubów postawiło sobie za priorytet ściągnięcie zawodniczek posiadających paszport innych krajów europejskich (choć niekoniecznie pochodzących z naszego kontynentu). Z większym rozmysłem sięgano po wzmocnienia zza Oceanu - przy obecnych limitach oczekuje się bowiem, że Amerykanki w jeszcze większym stopniu mają być wybijającymi się aktorkami ligowych widowisk. Polki nie cieszyły się takim zainteresowaniem, jak podczas obowiązywania starych zasad, co jakoś nie zaskakuje. Jakby to brutalnie nie zabrzmiało, zapotrzebowanie na rodzime koszykarki spadło, co jednak wcale nie musi ujemnie wpłynąć na ich role w swoich drużynach, wbrew nieco demagogicznym twierdzeniom wielu osób ze środowiska. Wszystko bowiem w rękach i głowach samych zainteresowanych, które powinny podjąć rywalizację o jak największą liczbę minut na parkiecie.

Bez wątpienia największy potencjał prezentuje CCC Polkowice. Trenerem brązowych medalistek minionych rozgrywek został Georgios Dikeoulakos, prowadzący wcześniej m.in. Fenerbahce Stambuł i Nadieżdę Orenburg. Ponadto za pieniądze bogatego sponsora zakontraktowane zostały w sumie cztery Amerykanki występujące w tym roku w WNBA - dwie "regulaminowe" (Theresa Plaisance i Bria Holmes) i dwie mające europejskie paszporty (Alysha Clark i Temi Fagbenle). Nie są to zawodniczki robiące za Oceanem furorę, ale dość solidne o już sam fakt udziału w tej najmocniejszej na świecie lidze świadczy o tym, że prezentują wysoki poziom. Jeśli do tego towarzystwa dodać ograne na międzynarodowej arenie Łotyszkę Elinę Dikeoulakou (dotąd znana jako Babkina), Greczynkę Artemis Spanou i Chorwatke Antoniję Sandrić, a także pięć Polek, które pozostały z sezonu 2016/2017, to widać, iż zasoby kadrowe są bardzo duże, a jak wiadomo - tzw. głębia składu jest jednym z głównych warunków końcowego sukcesu. Pytanie tylko, czy znowu nie pojawią się problemy wewnątrz ekipy, ewentualnie po jakichś niepowodzeniach nie dojdzie do pochopnej zmiany szkoleniowca, co w Polkowicach miało już dawniej kilka razy miejsce. Teraz jest trochę inaczej, bo jeszcze tak znanego coacha w Zagłębiu Miedziowym nie było, a na parkiecie nie będzie już Waleriji Musiny, która generowała różnego rodzaju nieporozumienia. Chociaż może być różnie, bo jako menedżer klubu Rosjanka będzie mieć bardziej formalny wpływ na kwestie personalne... Na inaugurację polkowiczanki niespodziewanie przegrały u siebie z Pszczółką Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin. Trzeba wszakże zaznaczyć, że grały jeszcze bez trzech koszykarek z USA, a ważniejsze dla nich będą dwa mecze kwalifikacyjne do Euroligi, które odbędą się - prawdopodobnie już w silniejszym zestawieniu - w najbliższych dniach.

CCC to faworyt ekstraklasy, ale - nawet pomijając tę wpadkę i jej przyczyny - raczej nie powinien jakoś zdecydowanie dominować nad konkurencją. Kto może najbardziej zagrozić Pomarańczowym? Pretendentów jest kilku. Według mnie, na dziś dwóch najwyżej notowanych to Wisła CanPack Kraków i Ślęza Wrocław.

Zespoły, które wiosną zmierzyły się w finale, znacząco odmieniły swoje składy - zwłaszcza "Biała Gwiazda", w której pozostała tylko Magdalena Ziętara. Nowy trener miał podobno duży wpływ na kwestie kadrowe, choć w jakimś stopniu był ograniczony niższym budżetem. Na temat zmian w szeregach wicemistrzyń Polski szerzej pisałem kilka tygodni temu. Styl gry prezentowany w sparingach wskazuje, że obecne wiślaczki będą grać inaczej od poprzedniczek - z większym zaangażowaniem, zredukowaniem do minimum indywidualnych popisów w ofensywie, a zdecydowanym priorytetem będzie defensywa. Nie dziwi to, bo dla Krzysztofa Szewczyka właśnie obrona jest oczkiem w głowie, co udowodnił podczas pracy w Lublinie. Liderką i w ogóle jedną z wiodących postaci BLK ma być Leonor Rodriguez - dość powiedzieć, iż jako zawodniczka grająca na pozycjach rzucającej lub niskiej skrzydłowej prezentuje lepszy przegląd pola niż jej rodaczka, występująca w sezonie 2016/2017 w teamie spod Wawelu jako nominalna rozgrywająca. Jeśli swoje walory w grze na tablicach potwierdzi Cheyenne Parker, która w ostatnich dniach pojawiła się w Krakowie, a pozostałe koszykarki będą należycie wypełniać zadania nakreślone przez Szewczyka, to w kontekście batalii o odzyskanie mistrzowskiego tytułu może powstać całkiem interesująca drużyna. Problemem będzie ławka - na pewno krótsza w porównaniu do CCC czy Ślęzy. Oczywiście, ktoś powie, że inauguracyjna, cokolwiek wstydliwa porażka w Siedlcach stawia pod poważnym znakiem zapytania aspiracje krakowianek. Póki co jednak, nie sposób ocenić przydatności poszczególnych elementów tej całkiem nowej układanki, ani jej twórcy.

Co do aktualnych mistrzyń Polski, to ich kibice nadal będą mogli liczyć na trzy najmocniejsze dotychczas ogniwa - Sharnee Zoll, Marissę Kastanek i Agnieszkę Kaczmarczyk. Mimo to, również w stolicy Dolnego Śląska miały miejsce spore roszady, a ich efekty są na razie trudne do przewidzenia. Nie wszystkie planowane transfery doszły do skutku - miała pojawić się amerykańska środkowa, ale z powodów pozasportowych umowa z nią musiała zostać rozwiązana. Niejako w zastępstwie podpisano umowę z Tijaną Ajduković, której doświadczenie z Euroligi i reprezentacji Serbii na pewno będzie bardzo przydatne. Inne nabytki zza granicy oraz Polki są pewną niewiadomą, dlatego Arkadiusz Rusin będzie musiał umiejętnie dopasować je do swojej wizji. Jeśli wszystko ułoży się pomyślnie, to wrocławianki stać na walkę o obronę tytułu - zwłaszcza, gdy wciąż w wysokiej formie będzie Zoll. W porównaniu do konkurentów minusem jest brak środkowej z USA. Być może w trakcie rozgrywek coś się w tej kwestii zmieni, lecz jest to zależne od otrzymania polskiego obywatelstwa przez Kastanek (notabene - podstawy ku temu są cokolwiek wątłe...).

Wymieniona wyżej trójka wygląda "na papierze" na najsilniejszą, ale nie góruje nad resztą jakoś zdecydowanie. Poza tym wiadomo, jak mają się teoretyczne rozważania do praktyki. Zawsze może pojawić się ekipa, która wprowadzi wiele zamieszania, jak choćby w poprzednim sezonie InvestInTheWest AZS AJP Gorzów Wlkp. Także teraz podopieczne Dariusza Maciejewskiego mogą mieć coś do powiedzenia w zmaganiach o czołowe lokaty. Z Polek ubyła jedynie spodziewająca się dziecka Katarzyna Dźwigalaska, a w miejsce znakomicie spisującego się zagranicznego tercetu sprowadzono aż pięć zawodniczek z obcymi paszportami. Wśród nich najbardziej - nie tylko wzrostem - wyróżniać się będzie Carolyn Swords, z kolei jednym z objawień ekstraklasy ma szanse zostać 20-letnia Słowenka Annamaria Prezelj, która na pozycjach 2-3 będzie wspierana przez doświadczoną Białorusinkę Julię Rycikawą. Większym ryzykiem obarczona jest obsada "jedynki", ale w Gorzowie Wlkp. wierzą, że Miah Spencer pokaże się z równie dobrej strony, jak jej poprzedniczka - Nicole Seekamp. Gdy tak się stanie, to akademiczki śmiało mogą bić się o medale.

Również rywalizujące ze sobą na polu lokalnym Artego Bydgoszcz i Energa Toruń mają argumenty, aby znaleźć w ścisłej czołówce. Nad Brdą pozostały tylko dwie koszykarki - Elżbieta Międzik i DeNesha Stallworth. Oczekuje się, że najlepszą strzelczynią będzie Jennifer O'Neill. Poza tym - zwyczajem pozostającego na stanowisku trenera już szósty sezon Tomasza Herkta - postawiono na doświadczone Polki: wznawiającą karierę po przerwie macierzyńskiej Justynę Żurowską-Cegielską oraz występujące już kiedyś w Artego Agnieszkę Szott-Hejmej i Julie McBride. W kontekście walki o trofea wątpliwości budzi ich zaawansowany wiek, chociaż umiejętności nikt im nie może odmówić. Warto zauważyć, iż w porównaniu do innych teamów, w składzie bydgoszczanek jest mniej zawodniczek zagranicznych, bo tylko trzy. Pozwala to na dokonanie wzmocnień, w razie takich potrzeb. Natomiast w szeregach popularnych Katarzynek wybijającymi się postaciami powinny być: australijska rozgrywająca Lauren Mansfield i potężna Amerykanka Kelley Cain, która podpisała nowy kontrakt z Energą. Wbrew staraniom władz klubu, odeszła za to Darxia Morris, będąca w poprzednim sezonie jedną z najlepszych koszykarek BLK. Europejskie nabytki można określić jako solidne, choć nie oszałamiające, za to spośród Polek uwagę zwracają tak renomowane nazwiska, jak Agnieszka Skobel i powracająca po urodzeniu dziecka Katarzyna Maliszewska (dawniej Krężel). Algirdas Paulauskas dysponuje godnym uwagi zestawieniem, jednak można odnieść wrażenie, że jakiegoś elementu w nim brakuje. W skutecznym włączeniu się do wyścigu o pierwszą czwórkę przydatne może okazać się ogromne doświadczenie litewskiego szkoleniowca.

Jak już wspomniałem, Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin nieoczekiwanie wygrała w Polkowicach. Czy to oznacza, że ten zespół zagrozi najlepszym? Nie można wykluczyć takiego rozwiązania. Co prawda doszło do zmiany szkoleniowca, odeszła najlepsza Polka, ale spora część składu pozostała niezmieniona, a w miejsce dwóch zagranicznych obwodowych pozyskano co najmniej równie dobrze prezentujące się Feyondę Fitzgerald i Dajanę Butuliję. Mając na uwadze wyniki sparingów, trzeba przyznać, że akademiczki z Lublina znajdują się w dobrej formie, lecz nie sposób powiedzieć, czy tak korzystnie będzie to wyglądać dalej. Brakuje wysokiej i silnej środkowej, gwarantującej odpowiednią liczbę punktów i zbiórek. Poza tym Wojciech Szawarski ma mniejsze doświadczenie niż jego poprzednik. Jeśli wszystko wypali, ta drużyna jest poważnym kandydatem na tzw. czarnego konia.

Konkurentem do tego miana będzie Basket 90 Gdynia - w minionym sezonie jedno z największych rozczarowań. W Trójmieście pojawił się uznany coach, jakim jest bez bez dwóch zdań Łotysz Gundars Vetra. Kontrakty podpisały: rodaczka Vetry - ograna w Eurolidze środkowa Kristine Vitola, dwie Amerykanki grające w WNBA - Kahleah Copper i Tori Jankoska, a także Litwinka Sofija Aleksandravicius. Jeśli do tego zagranicznego zaciągu dodać występującą w Baskecie od 2015 roku, wciąż przewyższającą swoimi umiejętnościami młodsze rozgrywające Jelenę Skerović, to w Gdyni szykuje się całkiem ciekawa ekipa, która ma wszelkie predyspozycje, aby powalczyć o coś więcej niż wywalczone pół roku temu 8. miejsce. Nieco do życzenia pozostawia poziom rodzimych zawodniczek, choć 17-letnia Anna Makurat rokuje bardzo obiecująco na przyszłość.

Można zaryzykować twierdzenie, że opisana wyżej ósemka w komplecie zamelduje się w play-off. Jednak nie można ignorować faktu zgłaszania takich aspiracji również przez JAS-FBG Zagłębie Sosnowiec. Jak w poprzednich latach, za kreowanie akcji będzie tam odpowiadać Naketia Swanier. Rolę snajperki ma pełnić ustawiana na "trójce" Robyn Parks, a w strefie podkoszowej mają dominować Kanadyjka z serbskim paszportem Stephany Skrba i Litwinka Egle Siksniute. W sumie Mirosław Orczyk może liczyć na sześć koszykarek zza granicy. Niewykluczone, że ta mieszanka okaże się wybuchowa, ale awans zespołu z Sosnowca do "ósemki" byłby mimo wszystko niemałym zaskoczeniem.

MKK Siedlce rozpoczął od sprawienia dużej niespodzianki, jaką jest pokonanie Wisły CanPack. Czy to oznacza, że podopieczne Teodora Mołłowa mogą namieszać w BLK? Przekonamy się o tym w kolejnych miesiącach, lecz już samo realne włączenie się drużyny z Mazowsza do wyścigu o play-off należałoby rozpatrywać w kategoriach sensacji. Jeszcze mniejsze szanse na zapisanie się czymś pozytywnym mają Ostrovia Ostrów Wlkp., Widzew Łódź oraz powracający po kilku latach do elity Enea AZS Poznań. Składy i sytuacja finansowa tych ekip jasno sugerują, iż ich cel stanowi uniknięcie ostatniego miejsca w ekstraklasowej rywalizacji, którego skutkiem ma być degradacja. Ale czy będzie? Praktyka kilku wcześniejszych sezonów wskazuje, że regulamin w tym zakresie nie zawsze był egzekwowany...

Konsekwencją udziału trzynastu klubów jest pauza każdego z nich w dwóch terminach. Ogółem w fazie zasadniczej będzie więc 26 kolejek, czyli o cztery więcej niż w dotychczasowej formule dwunastozespołowej. Te skądinąd oczywiste fakty powodują, że play-off rozpocznie się dopiero na początku kwietnia, przez co będzie odbywać się w mocno ekspresowym tempie. Szkoda, że kolejny raz nie zostaną wysłuchane sugestie trenerów i zawodniczek czołowych teamów, aby decydującą batalię bardziej rozłożyć w czasie. Ponadto na tle innych europejskich krajów archaizmem trąci rozgrywanie meczów w ramach play-offowych serii dzień po dniu...

Tak czy inaczej, sezon 2017/2018 zapowiada się bardzo emocjonująco, jako najciekawszy od wielu lat. Nie sposób pokusić się o ustalenie kolejności na pierwszych ośmiu miejscach nawet tylko po pierwszej rundzie fazy zasadniczej, a co dopiero mówić o tabeli pod koniec marca, nie wspominając już o rozstrzygnięciach w play-off. To jak wróżenie z fusów. Decydować będzie sporo czynników, które wyjdą podczas rozgrywek - lepszy dobór składu, wykorzystanie potencjału, atmosfera, zdrowie, zmiany kadrowe (takie na pewno nastąpią), trochę szczęścia... Równie dobrze w najlepszej czwórce może znaleźć się AZS Gorzów Wlkp., jak i Artego, Energa, Pszczółka czy Basket, a może zabraknąć tam kogoś z tercetu wrocławsko-krakowsko-polkowickiego. Faworytki przegrały na wstępie, ale to jeszcze niewiele oznacza. Jako ciekawostkę można przytoczyć, że rok temu Ślęza przegrała dwa z trzech pierwszych spotkań (i to oba u siebie!). Co działo się później - wiadomo.

Jednym słowem - warto śledzić wydarzenia w Basket Lidze Kobiet!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz